Tak, tak. Ta część ma nawet swój wierszyk Bachorek Potworek i spółka .
Ale spokojnie, to nic wielkiego, wszystko mieści się w granicach autobusowych przegieć.
Zima, tramwaj ogórek, czyli ogrzewasz się własnymi gazami (oj dwutlenek węgla). Piździ jak w kieleckiem (uwielbiam to powiedzenie).
Nagle z letargu obudził mnie pewien „ziomek”. Młode to to takie i całą drogę zastanawiałam się, czy przypadkiem kawałek petardy nie zatkał mu uszu. Zwykła rozmowa, ale byłam szczęśliwa jak po 2 przystankach mordowyjec ucichł … wysiadł.

Za chwile …

– Babciu, nie. Mówię, nie!!!
– Wnusiu przestań.
– Nie ! Nie !!! NIE!!!!!!!

Bachorek doszedł do rękoczynów. Zaczął wyżywać się na moim kapturze!!! Uff poszedł.

Spokój nie był długą chwilą rozkoszną.

Jak cień pojawił się drugi bachorek. Nie wiem, czy tego uczą w przedszkolu. Ale zaczął mnie rozbierać. Tak, tak. Zdjął mi Potworek kaptur.
Jedynie co się chwali (co powinno być normą, ale są inne czasy) to, że powiedział przepraszam…po reakcji mamy i taty.

Więc Kochani Moi uważajcie na Bachorki Potworki czyhające w ogórkowych tramwajach.