Codziennie do pracy dojeżdżam około 20 km. w jedną stronę, czyli spędzam około 2 godzin w komunikacji miejskiej. Zazwyczaj „zaliczam” dwie przesiadki, co nie jest wielką tragedią.
Muszę korzystać z tego środka transportu, ponieważ nikt nie przewidział, że z napływem ludności do miasta Warszawa, zwiększa się ilość samochodów i powinna zwiększyć się ilość miejsc parkingowych.
No cóż … nikt nie każe myśleć.

Jak codzień rano staram się być dość wcześnie w pracy, ale bywa to przeróżnie, jednak pewne historie z tramwai i metra powtarzają się nagminnie.
Podstawowe zasady:
1. Tramwaj, który jest pełny wcale nie oznacza, że dzieje się w nim coś ciekawego. Zapewniam, to samo dzieje się w następnym tramwaju, który będzie za minutę. Nie jest to Twój ostatni tramwaj w życiu (chociaż przy takim tłoku w środku to nic nigdy nie wiadomo).
2. Jeśli stoje w tym miejscu, to znaczy, że w nim stoję i nikt nie powinien uzurpować sobie do tego miejsca żadnego prawa. Nawet siłą, ani wszechwładną torebką przepychaczką.
3. Jeśli mówię nie, to nie. Nie dam pieniążków i już.
4. Nie lubię gdy czyjeś łokcie namiętnie trącają mnie po torebce, plecach a tymbardziej po głowie.
5. Nie znoszę zbiorowego przytulania i obmacywania. Metr ode mnie.

Poranna beznamiętność na twarzach ludzi jest mało absorbująca, dlatego też staram się nie intrygować minami typu: uśmiech, złość, zmęczenie i takie tam.
Ale dzisiaj inna sytuacja niż co dzień przykuła moją uwagę. Mama z dwojgiem synków jechali sobie spokojnie metrem. No prawie spokojnie, wiadomo dzieciaczki miały tzw. owsiki, ale mama mimo wielkiego zmęczenia na twarzy uśmiechała się do nich. Tylko jedno mnie zastanowiło. Młody chłopak stanął tyłem do jednego z dzieci. Niemalże na jego twarzy położył swoja torbę i … czy to dziecko broniło swojej przestrzeni, czy chciał pogrzebać i poszukać skarbów w torbie?
Tego się nie dowiem, ale warto zauważyć innego, żeby nie stracić czegoś cennego.

Czy nic nie można napisać w końcu pozytywnego? Ano można można.
Lecz najpierw zachęcam do lektury nowonapisanego wierszyka „Mała istotka”.
Niestety na dzień dzisiejszy nie ma i nie będzie jak narazie nowych nagrań. Szczerze mówiąc nie wyrabiam się z prostymi rzeczami i nie mam głowy do pisania utworów lub nagrywania czegokolwiek.
Ostatnio jakoś gubię się i w obowiązkach i w życiu.
Kopnął mnie zaszczyt śpiewania w zespole – jakim to – powiem później.
Prawie cała energia została przekazana na ten szczytny cel. Ale powiem szczerze, że mimo, że jestem z tego powodu szczęśliwa, że zostałam przyjęta, jest to szczęście pobieżne. Nie umiem się cieszyć już nawet tym. Coś mi umyka w życiu i chyba trafiłam na schodki … w dół. Może zawróce w pewnym momencie, a może nie … . Narazie jest jak jest i szczerze mówiąc nie martwię się, mam to poprostu w poważaniu.
A teraz idę zrobić prasówkę, żeby totalnie się odmóżdzyć i stwierdzić … nie, wszyscy są debilami.

PeKropka

Dzisiaj delikatnie … nie! Wcale nie delikatnie wmawiano mi, że nonszalancko podchodzę do życia.
Dowiedziałam się, że mam już tyle lat, że powinnam inną być niż jestem. Ale dokładnie nie powiedziano mi kim. Próbowano mi uzmysłowić, że to co robię nie ma sensu. I szczerze mówiąc to nie pierwszy raz. Czy nadeszła już ta część życia, że przy stole świątecznym będą się mnie pytać o sens mojego jestestwa? Czy znaczy to, że już nie będę miała świąt, bo z takim natręctwem nie wytrzymam. Znaczy to, że co chwila będą negować moje poczynania.
Przy takich ludziach nie chcę się dzielić swoimi radościami i smutkami, bo mam wrażenie, że czekają na potknięcie i chwile, gdy w końcu będą mogli powiedzieć – a nie mówiłam.
Niestety nie doczekają się tego momentu. Bo ja wiem co robię i do czego zmierzam. Wiem po co się żyje. Jestem szcześliwa i zawsze będę … że ktoś tego nie rozumie … przywykłam. Na mnie przyjdzie pora, czekam pokornie i nikomu do tego jaki to będzie czas.
Prawdę mówiąc nie przejęłam się tą rozmową, ale dała mi wiele do myślenia. Zrozumiałam, że to nie we mnie jest problem, tylko w ludziach myślących stereotypowo, myślących tylko w kategorii: ja i moja okolica. Nie neguję tego, ale … tak wiele ludzi nie poszerza swoich horyzontów, nie kocha ludźmi jakimi są poprzez własną radość i szczęście, tylko próbują ich naprawiać, dając im stres i „dobre rady”. Wrzucić do ramki, najlepiej wspólnej.
Dzięki tej rozmowie i tym rozmyśleniom wszystko ułożyło mi się w całość … .
Zrozumiałam również, że sama jako obrończyni własnej wolności i swobody, często zabieram ją innym. Jestem w pełni świadoma i niekoniecznie z tego dumna. Ale nikomu nie wpierzam się w życie z buciorami burząc marzenia tylko dlatego, że nie przystoi już nimi żyć!!!

Zła

Wczoraj mój fortepian znalazł się pod czujnym okiem stroiciela.
Jak mi się morda uśmiechnęła, gdy tylko usłyszałam jak zaczął
wydawać poprawne dźwięki. Naprawdę dla mnie ma on bardzo
unikatową barwę spowodowaną swoim wiekiem, tym gdzie stał
i jak go używano. Jest to instrument dla mnie o tyle ważny, że się
przy nim wychowałam i chociaż nie umiem grać biegle, dzięki niemu
poznałam pierwsze dźwięki, pierwsze nuty. Poznałam jak
brzmi burza a jak ćwierkają ptaki. Teraz to może i śmieszne,
ale jak byłam 4 letnim brzdącem to było odkrycie na miarę Nobla.
Staram się dbać o niego ile mogę i jest to jedyna rzecz w życiu,
która powoduje, że gdzieś w końcu zapuszcze korzenie. Będzie on tam
miał swoje miejsce i gdy tylko najdzie mnie ochotę, żebym mogła usiąść
i przypomnieć sobie wszystkie znaki natury.

PyKropka

Opowiem Wam anegdotkę.
Z dziesięć lat temu, kiedy jeszcze na świecie popularne były tylkoi wyłącznie komputery stacjonarne, kopnął mnie zaszczyt posiadania takiego dziada. Był strasznie drogi i ciężki, a w ciągu tygodnia od zakupu zdążyłam odwiedzić 3 razy miejsce napraw. Za każdym razem zamawiałam taksówkę z tego względu, że odległość do przebycia z tym gratem była za duża.

8 marca z coraz to mniejszą nadzieją, że jest to ostatni raz odebrałam swój komputer. Zamówiłam taksóweczke. Telepie się z tym ciężarem masakrycznie, kolana się uginają. W końcu wsiadłam. Jedziemy, jedziemy, jedziemy. Podjechaliśmy pod dom. Płacę, chcę wychodzić – sorki wytarabanić się z tej karocy, a Pan z wielkim uśmiechem na twarzy mówi. Jako, że dzisiaj Dzień Kobiet nasza korporacja dla każdej Pani przygotowała kwiatek i wręcza mi tulipana. Szczerze, uśmiechnęłam się, ale zaraz pojawiło się w głowie zapytanie … GDZIE JA MAM SOBIE TEN KWIATEK WSADZIĆ ???

Niestet byłam samotna w tym wychodzeniu z taksówki. Pan szczęśliwy spełniając obowiązek mężczyzny nie ruszył dupska, żeby pomóc, do tego nałożył problem, ładnego, ale w tym momencie już całkowicie zbędnego kwiatka.

Więc Panowie, pomimo tego, że jesteśmy za uprawnieniem, zwykła ludzka pomoc czasem się przyda.

Buźka
PeKropka

Jeden z najbardziej romantycznych kawałków.

Obyś mnie tam w końcu zabrał (do jasnej ciasnej). Hehe żartowałam,      poprostu piękny utwór a poniżej dwa następne:

Univated

Jak każdy kto mógłby, jestem „połechtana” Twoją fascynacją moją osobą.
Jak jakakolwiek gorąco-krwista kobieta, poszukiwałam obiektu by pożadać.
Ale Ty nie jesteś dopuszczony, jesteś niezaproszony…

Kissing You

Duma może znieść tysiąc prób, siły może zawsze starczyć.
Ale patrząc w gwiazdy bez Ciebie, moja dusza płacze.
Mając serce pełne bólu, zbolałe… .
Kissing you … .