… mieć Cię już z głowy.
Koniec z przyspieszonym oddechem.
Koniec z ucieczkami na potajemne rozmowy, które nie były ważne.
Koniec z wyczekiwaniem do drugiej w nocy.
Koniec z bezsennością i porannymi mdłościami.
Koniec z oszukiwaniem i udawaniem pięknej lub bestii.
Koniec z gangreną przy mojej lewej nodze.
Koniec z pustym śmiechem.
Koniec z bezdźwięcznymi słowami.
Koniec z Tobą we mnie.
Fu.

… ludzie mogą Cię mieć w d… .
Można się na przykład rozchorować. Tylko kilka dni wyjętych a masz „przyjaciela” z głowy. Właściwie chyba w ogóle go nie miałeś.
Można na przykład wyłączyć telefon, bo nie ma przecież innych dróg kontaktu – nieprawdaż?
Można na przykład powiedzieć co spieprzył i czego się pragnęło a przyjaciel tego nie zauważył. Teraz omija Cię szerokim łukiem.
Starczyło tylko chwila nierozwagi.
I to są właściwie powiewy przyjaźni, która nigdy nie istniała, bo po prostu nie ma jej na świecie. Są tylko własne potrzeby, które pod przykrywką tej wymienionej powyżej, spełniamy. Jakie to obłudne, jakie to powszechne.

Tyle razy za Tobą szłam a Ty mnie nie zauważałeś.
Tylko spod oka patrzyłeś czy idę.
Ni to zachwyt, ni pogarda. Ot tak, spode łba,
szukałeś swojego odbicia w moich oczach.
Ale tylko jeden raz spuściłam Cię ze schodów, już było za późno.
Było to jak zrzucenie kamienia z serca. Jak odcięcie kuli u nogi.
Boże jak mi było wtedy lekko.

Nowy wiersz tu

Dłonie Cię zdradzą. Gdy nie wyciągniesz ich z pomocą.
Wzrok mnie nie oszuka. Gdy odpędzać się będziesz od mych słów.
Ucho mnie nie zwiedzie. Gdy usłyszę śmiech z za pleców.
Złość miłości nie ustąpi. Krzyk w rozpacz i niemoc się przemieni.
A Ty dalej będziesz błądził, zamiast w twarz powiedzieć.
Nie jesteś mą jedyną, ani nie zostanę Twoim przyjacielem.