Ale o co chodzi?

Dzisiaj delikatnie … nie! Wcale nie delikatnie wmawiano mi, że nonszalancko podchodzę do życia.
Dowiedziałam się, że mam już tyle lat, że powinnam inną być niż jestem. Ale dokładnie nie powiedziano mi kim. Próbowano mi uzmysłowić, że to co robię nie ma sensu. I szczerze mówiąc to nie pierwszy raz. Czy nadeszła już ta część życia, że przy stole świątecznym będą się mnie pytać o sens mojego jestestwa? Czy znaczy to, że już nie będę miała świąt, bo z takim natręctwem nie wytrzymam. Znaczy to, że co chwila będą negować moje poczynania.
Przy takich ludziach nie chcę się dzielić swoimi radościami i smutkami, bo mam wrażenie, że czekają na potknięcie i chwile, gdy w końcu będą mogli powiedzieć – a nie mówiłam.
Niestety nie doczekają się tego momentu. Bo ja wiem co robię i do czego zmierzam. Wiem po co się żyje. Jestem szcześliwa i zawsze będę … że ktoś tego nie rozumie … przywykłam. Na mnie przyjdzie pora, czekam pokornie i nikomu do tego jaki to będzie czas.
Prawdę mówiąc nie przejęłam się tą rozmową, ale dała mi wiele do myślenia. Zrozumiałam, że to nie we mnie jest problem, tylko w ludziach myślących stereotypowo, myślących tylko w kategorii: ja i moja okolica. Nie neguję tego, ale … tak wiele ludzi nie poszerza swoich horyzontów, nie kocha ludźmi jakimi są poprzez własną radość i szczęście, tylko próbują ich naprawiać, dając im stres i „dobre rady”. Wrzucić do ramki, najlepiej wspólnej.
Dzięki tej rozmowie i tym rozmyśleniom wszystko ułożyło mi się w całość … .
Zrozumiałam również, że sama jako obrończyni własnej wolności i swobody, często zabieram ją innym. Jestem w pełni świadoma i niekoniecznie z tego dumna. Ale nikomu nie wpierzam się w życie z buciorami burząc marzenia tylko dlatego, że nie przystoi już nimi żyć!!!

Zła

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *